sobota, 22 września 2012

Rozdział V

 Otwieram oczy. Otacza mnie ciemność. Próbuję się podnieść, ale nie wychodzi mi to. Słyszę kobiece nucenie. Rozglądam się i widzę jasną postać w sukni unoszącą się obok zasłoniętego okna pokoju. Wpatruję się w nią.
 - Kim jesteś? - pytam słabym głosem.
 - O! Obudziłaś się! - mówi wesołym, wysokim głosem kobieta. Odwraca się w moją stronę i leci do mnie.
 - Tak. Kim ty jesteś? - odsuwam się, gdy siada na łóżku. Nie jestem w swoim pokoju. Więc gdzie?
 - Och. Jestem Eleonor. Jestem duchem. - odpowiada nadal wesoło.
 - Co? I skąd się tutaj wzięłam? - zaniepokojona wyrzucam z siebie pytania jak armata.
 - Jestem duchem. - dotyka mojej dłoni, a ja czuję na niej chłód zmrożonego powietrza. - Byłam z pieskiem nad ranem i zobaczyłam ciebie. Byłaś poraniona, więc zabrałam cię tutaj.
 Mały, jasny jak Eleonor piesek zaczął lizać moją dłoń. Poczułam na niej wtedy chłodne gilgotanie powietrza. Też był duchem.
 - A co z Rachel i Skyler? I z Nelly i tatą? I z Audrey? I co z Louise'm? -  pytam przypominając sobie o nich. - I gdzie my jesteśmy?
 - Spokojnie! - śmieje się jasna kobieta, duch. - Rachel i Skyler uciekały przed Nickiem i Farrin'em. Teraz są w domu u Skyler. Nelly i Tom są u twojej babci. Cudowna z niej kobieta. Pracowałyśmy razem. - otwieram usta, aby zapytać jak to, ale Eleonor mi przerywa. - Audrey jest w domu. Teraz śpi. W nocy była u kuzynki z rodzicami. A Louise, Nick i Farrin... Louise pewnie błąka się po lesie, a bliźniacy... tam gdzie zawsze.
 - Czyli gdzie? - siadam na łóżku i wpatruję się w ducha.
 W odpowiedzi słyszę śmiech.
 - Wszystko byś chciała wiedzieć. Gdybyś to wszystko wiedziała życie nie miałoby sensu. Nic by się nie działo. Nie byłoby tajemnic. - z każdym zdaniem Eleonor coraz bardziej bladła. Gdy skończyła znikła wraz z psem.
 - Eleonor! - krzyczę za nią. - Poczekaj! Nie powiedziałaś mi wszystkiego! Gdzie ja jestem?!
Eleonor nie wraca, a na moje wołanie nie odpowiada nic oprócz wycia wiatru. Wstaję i odsłaniam okna. Jest już dzień. Z nieba sączy się woda, a z drzew spadają liście. Jesień. Zakładam buty i chodzę po mieszkaniu. Jest bardzo stare i przerażające. Widać, że nikt tu nie mieszka. Przerażona tym, iż jestem tu sama wychodzę z jak się okazuje domu. Otwierając drzwi wchodzę w korytarz, który prowadzi do identycznego mieszkania. Błądzę tak dobre piętnaście minut, gdy nagle odnajduję wyjście. Idę po kałużach w stronę lasu. W takim deszczu nie dojdę do domu. Przechodzę przez strumień i biegnę błotem. Wchodzę do jaskini pod wodospadem.
 - Cześć. - mówi znajomy głos. Serce mi staje i nie wiem co mówić.
 - Cz - cześć. - odpowiadam po chwili Louise'owi.
 - Ale pogoda. - mówi miło. Nie ma już w nim tej pogardy. Patrzę na jego ciało i przekonuję się, że nie ma także takich mięśni jak w nocy. Teraz jest zwyczajnym, ładnym chłopcem. Siadam niedaleko niego i wpatruję się w wodę.
 - Jesień. - odpowiadam. Patrzę na niego. Uśmiecha się i nabiera wody w ręce. Pije przez chwilę, a potem oddycha głęboko. Podciągam nogi pod brodę i przytulam się do nich. Strasznie mi zimno. A mu? Przyglądam się uważnie jego ubraniom. Ma na sobie bluzkę z krótkim rękawkiem i koszulę z rękawami trzy czwarte. Do tego jeansy i solidne, czarne buty. Spoglądam na swoje ubranie. Mam na sobie fioletową bluzę z kapturem, jeansy i przemoczone buty emu. Znowu czuję się skrępowana swoim wyglądem.
 - Zimno ci? - pyta Louise. Kiwam głową potwierdzając. Chłopak zdejmuje koszulę w kratę i podaje mi ją. Jest gruba i duża. Spokojnie mogę się nią otulić dwa razy. Wtulam się w przyjemny materiał.
 - Czemu jesteś taki miły? - wyrywa mi się.
 Śmieje się cichutko i kręci głową.
 - Miły? - w jego głosie znowu można zauważyć pogardę, ale do samego siebie. - Już zapomniałaś co ci wczoraj chciałem zrobić?
 Chłopak wstaje i krąży po jaskini.
 - Chciałem cię zabić. To jest nie możliwe jak bardzo tego pragnę! Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałem zabić człowieka.
 - Co ci zrobiłam?! - pytam cicho.
 - Nic. Ja to po prostu czuję. Gdy zapada noc, nie panuję nad sobą. Moje ciało... Mój umysł... Mają wtedy własne życie. Przepraszam cię za to. Kocham cię. Znam cię już od dłuższego czasu, obserwuję cię. Jesteś niesamowita. Jako jedyna z tych wszystkich - Louise prycha z pogardą - ludzi, masz w sobie świadomość o życiu i śmierci.

1 komentarz:

  1. Lool! Nie wytrzymam, kim jest w końcu Louise? Pisz szósty!
    lottie1

    OdpowiedzUsuń